Podróżować to znaczy żyć ...

Gdy padało pytanie: „Co byś zrobiła z dużą wygraną pieniężną?” Nie musiałam długo się zastanawiać. Odpowiedź była prosta: „Podróże!”. Każdą wolną chwilę wykorzystałabym na podróżowanie, odkrywanie nowych miejsc, poznawanie różnorodnych kultur i kolekcjonowanie wspomnień.

Nie pamiętam od kiedy się zaczęło. Jak połknęłam podróżniczego bakcyla. Jedno jest pewne. Od dawana fascynował mnie świat. Uwielbiam poznawać innych ludzi, ich kulturę, wsłuchać się w historię. Czym jest dla mnie podróżowanie?

Moje pierwsze wyjazdy to były kolonie. Spędzałam je nad naszym pięknym morzem. Wtedy jednak bardziej niż skradanie widoków nadmorskich miejscowości skupiłam swoją uwagę na socjalizowaniu się ze rówieśnikami. Pierwszy raz nabrałam apetytu na podróżowanie, gdy w szkole średniej wyjechałam na wycieczkę objazdową do Włoch, a w kolejnym roku do Hiszpanii.

Wycieczka objazdowa dostarczyła mi ogrom wrażeń. Każdego dnia poznawaliśmy historię innych miast południowej Europy. Do tej pory czuję niedosyt i wiem, że muszę jeszcze raz wybrać się do tych miejsc, przejść się tymi ulicami czy zgubić się ponownie w jednej z alei w romantycznej Wenecji. Już wtedy czułam, że w dorosłym życiu właśnie chce podróżować.

W następnych latach pojawiły się również tygodniowe wyjazdy nastawione głównie na wypoczynek. Natomiast wraz z moim mężem nie potrafiliśmy zbyt długo wylegiwać się na piasku i zażywać kąpieli słonecznych. Postawiliśmy na urozmaicenie swojego wyjazdu i wybraliśmy kilka wycieczek fakultatywnych. W ten sposób mogłam doświadczyć innego rodzaju podróżowania. Idealne połączenie przyjemnego z pożytecznym.

Taką prawdziwą petardą podróżniczą była nasza podróż poślubna. Wyjazd ten zaplanowaliśmy z dobry rok wcześniej. Nie wiem jak Wy moi mili, ale ja uwielbiam ten czas oczekiwania. Także skrupulatnie przygotowywaliśmy się na zwiedzanie Tajlandii, Kambodży oraz Wietnamu. Dodatkowo po ponad tygodniowym objeździe złapaliśmy oddech nad Zatoką Tajlandzką. Uważam, że każdy powinien chociaż raz w życiu wybrać się na taką wyprawę.

Wycieczka ta została skrupulatnie przygotowana przez biuro podróży. Było fantastycznie, ale zauważyliśmy z mężem, że brakuje nam pewnej swobody i uwielbiamy tak po prostu wtopić się w tłum mieszkańców danego kraju. Dlatego też zaplanowaliśmy wyjazd do Paryża sami. Plan zwiedzania ustalaliśmy rano przy śniadaniu i bez pośpiechu podziwialiśmy to przepiękne miasto. Nie zapomnę, gdy przechadzając się przez paryskie ulice i zajadając bagietkę jedna z kobiet zwróciła się do mężczyzny, który szedł obok niej: Zobacz oni tak sobie spacerują i zajadają bagietki. Rozbawił mnie fakt, iż zostałam uznana za rodowitą Paryżankę. To jest właśnie urok wyjazdów na własną rękę.

Dla mnie każda możliwość do zmiany otoczenia, odkrywania nieznanego to ogromna wdzięczność. Nie ma nic bardziej rozwijającego i budującego jak właśnie podróżowanie. Zmienia się nasz punkt widzenia na różne sprawy, nabywamy nowych umiejętności często wychodząc poza naszą strefę komfortu. Czym dla Ciebie jest podróżowanie?

Na leżaku pod palmą z drinkiem w dłoni, a może z plecakiem i aparatem przewieszonym przez szyję – każdy wybiera rodzaj podróży pod siebie. Ostatnio na moim profilu na Instagramie, zadałam pytanie o podróżnicze marzenia. Odpowiedzi były następujące:

1. Islandia

2. Stany Zjednoczone

3. Sycylia

4. Japonia

Wszystkie z wymienionych krajów z pewnością są warte zobaczenia. Oczywiście od zawsze moim numerem jeden jest podróż po Stanach Zjednoczonych. Natomiast na przyszły rok marzy mi się wyjazd do ciepłego kraju, gdzie palmy uginają się w kierunku bezkresnego oceanu. Widzę na plaży siebie z Antosią i Starego, który próbuje zrobić nam zdjęcie i uchwycić najpiękniejszy zachód słońca.

Bo dla mnie podróżowanie to znaczy żyć. Odbywajcie podróże w najdalsze zakątki świata, ale nie zapomnijcie o odbywaniu również podróży w głąb samego siebie.

Bon voyage!